22 lutego 2015

6. Jeśli nie przyjdziesz świat będzie uboższy o te trochę miłości

- Mowa jest srebrem zaś milczenie złotem. Ale zależnie od kontekstu i sytuacji milczenie może być również miedzią bądź platyną – snuje rozważania jeden z gości w salonie.
- Generalnie jestem zwolennikiem poglądu, że milczenie występuje także pod postacią rtęci – dodaje o nic nie proszony następny gość.
- Jest złe albo fatalne – dopowiada kolejny głos – czasami zgubne, ale może też przybierać formę antymonu, co o tym sądzicie panowie?
W odpowiedzi na odważną tezę jednego z filozofów, do twoich uszu dobiega dźwięk stukających kieliszków i Ty z trudem powstrzymujesz się przed stuknięciem głową o ścianę po uprzednim nabraniu odpowiedniego rozpędu.
- Podtrzymując zdanie kolegi – odzywa się głos, który na początku przytoczył sentencję, od której wszystko się zaczęło – kto powiedział, że milczenie koniecznie musi być metalem?
Przemykasz do salonu, żeby wyłożyć pogadankę, że sam zaczął i sam to powiedział, ale panowie przeskakują Bóg wie w jakim celu na „prawdopodobnie metale” i we własnym domu zaczynasz się czuć jak na zlocie małych chemików.
- Ununoctium – prawie wyszeptane jak tajemne zaklęcie wyzwala więcej inwencji twórczej niż jest wina na stole. Z całego serca wierzysz, że nie rozpoczną badań naukowych w twojej kuchni.
- COGITO ERGO SUM! – deklaruje odważnie jeden ze zgromadzonych. Udajesz, że nie słyszysz, bo oto kolejny z zebranych macha do Ciebie jakbyś była zjawiskiem co najmniej niespotykanym. Davide. Gromisz go wzrokiem, bo jedną ręką Ci macha, a drugą szuka na stole swojego kieliszka z winem.
- A mówiliście, że was nie weźmie – mruczysz, co spotyka się ze zbiorowym oburzeniem i (także zbiorowymi) próbami udowodnienia, że przecież nie wzięło. Butelki mówią swoje, swoje mówi też Vincent, który udaje się do pani domu (przecież, że nie do Ciebie, ośla łączko) z prośbą o wygrzebanie ze strychu TWOICH książek do chemii, bo zebranym właśnie skończyły się pierwiastki.
- Ale procenty nie – zaczynasz nową wojnę, bo Ronan wskazuje na dwie butelki francuskiego wina, które się uchowały przed pogromem i oświadcza, że to śmieszne, że oni (tu dowiadujesz się o orderach, odznaczeniach i tytułach profesorów) muszą prowadzić rozważania przy tak ubogiej zastawie. Vincent w międzyczasie wraca z pustymi rękami i oświadcza, że pani domu nie zezwoliła na poszukiwania niezbędnego źródła wiedzy, dlatego zebrani muszą powrócić myślami do swoich szkół podstawowych (które nie ważne czy ukończyli, czy też nie) i odnaleźć brakujące pierwiastki.
- To absolutnie urocze – podsumowujesz i z powrotem umykasz do kuchni, żeby zapisać ten dzień w kalendarzu i zapamiętać tym samym, żeby nie zapraszać starych znajomych z dwóch zaprzyjaźnionych kadr do własnego salonu, a już na pewno nie częstować ich winem (sami je przynieśli, ale to wcale nie szkodzi), choćby się zarzekali, że łby mają jak Rosjanie.
- Uran – słyszysz po pewnym czasie. Wydumane w trudzie jest podsumowane natychmiastowym stuknięciem i opróżnieniem kieliszków. Znakomity myśliciel cudem wybrania się od owacji na stojąco i podrzucania przez zebrane znamienite osobistości, ale na toast za jego karierę naukową i szczęście na każdej płaszczyźnie życia przystaje nadzwyczaj chętnie.
- Ułan Bator – pada po dłuższej chwili. Zastanawiasz się nad stanem własnego umysłu, bo najwidoczniej przechodzą na grę w państwa, miasta skoro ta propozycja jest świętowana równie hucznie, co odnaleziony w zakamarkach pamięci uran.
- A teraz za zdrowie gospodyni – zapowiada jeden z myślicieli i w ten sposób kończą ostatnią butelkę.
- Dzięki Bogu – wzdychasz. Potem rozlega się dzwonek do drzwi, a za drzwiami stoi zaopatrzenie, z trudem trzymający pion posłaniec szczęścia - Sebastian i uśmiechnięty od ucha do ucha Andrea.

- Obiecuję wam, że już nigdy, nigdy więcej nie wpuszczę was do mojego salonu z alkoholem.
- Jeszczszczszcze za nami zatęssssssskniszszsz – syczy pokornie Roberto, nie usiłując nawet wstać z miejsca, na którym padł i tak został.
- Porozmawiajmy o dopływach Amazonki – pada propozycja i nawet ledwo ciepły Roberto włącza się do dyskusji.
- Styks – brzmi pierwsza punktowana odpowiedź
- Styks to tu będzie jutro – mówisz pewna swego. Nawet nie zaszczycają Cię spojrzeniem. Na sofie wywiązuje się dyskusja już na temat czysto sportowy.
- Moim zdaniem jako nagroda za wygrane kwalifikacje na Turnieju powinny być przyznawane czeki na obole. Grecy byli tacy starożytni, nie mogli się mylić.
- Obole też będą – zapewniasz – jutro z samego rana wraz z samogonem po wodę do kranu.
- Królowo złota, którędy do komnaty tajemnic?
- Głównym nurtem – prychasz, ale ta odpowiedź chyba przypada do gustu zainteresowanemu topografią twojego domostwa, bo żwawo rusza przed siebie i jakimś cudem udaje mu się trafić do łazienki już za pierwszym podejściem.

- Przysięgam wam, że nie wniesiecie do tego salonu ani jednego wina. Nie obchodzi mnie jego rocznik, pochodzenie i walory smakowe.
- Dobra, panowie, idziemy do kuchni.
- Helen, dlaczego coś mi mówi, że jutro rano tu będzie jedna wielka umieralnia?
- Bo będzie.
- A teraz zagramy w butelkę – ogłasza wszem i wobec jeden z delikwentów przenoszący swój kościsty tyłek do kuchni. Mają czym grać. Mogą losować.
Oczywiście losują.

4 komentarze:

  1. Help. Płaczę.
    ze śmiechu oczywiście.
    mając zlasowany mózg przez ustrój nie dziwię się już niczemu xD ale ci samozwańczy myśliciele dobilo mnie juz całkowicie, choć trochę mi to pomogło w trakcie nauki przerywanej zerkanien na wyniki skoków (tekstowe oczywiście :c). Trochę tlenu w przeponie nie zaszkodzi. I mam H2O w postaci herbaty, skoro juz mamy chemiczne klimaty.
    Czyli nasze główne bohaterki znaja reprezentantów Włoch i Francji. Fajny wybór, malo kto o nich pisze :3
    Sądzac z poprzednich rozdziałów przyspieszony slub byl wynikiem informacji zdrowotnych...
    i obawiam sie ze z tego samego powodu również do niego nie doszlo
    ale skoro mamy malo życia to decyzje jakie podejmujemy tez sa ostateczne prawda?
    Bo nie ma czasu na zastanawianie sie.
    pozdrawiam,
    zmasakrowana ja.
    graffiti

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to mawiają studenci, po czymś takim - jak wstaniemy to umrzemy.
    Cały problem polega na tym, że nie raz, a porządnie, a kilka-dziesiąt kolejnych razy będą umierać.
    Ot i taka detoksykacja. W końcu cogito ergo, homo sum i taka sytuacja.
    Pozdrawiam.
    [niewyleczalnie]
    [pnowakowski]

    OdpowiedzUsuń
  3. Pijackie rozmowy tak bardzo >>>
    Ale weź tu się użeraj z taką hołotą i to jeszcze we własnym domu. Nie jestem pewna, czy ma to więcej plusów czy minusów, ale nudno na pewno nie jest xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń