- Lorraine?
Odsłaniają zasłony w salonie, nie pozwalają chować się w półmroku tak miłym dla zmęczonych myśli. Zgniatasz w dłoni chusteczki zbroczone krwią. Wymieniają przerażone spojrzenia.
- To jak rodem z „Efektu motyla” – żartuje sobie Helen, z obawą jednak spoglądając na kosz do połowy wypełniony podobnym asortymentem.
- Nie przenosisz się jeszcze w czasie? – podpytuje Andrea, a potem znowu przysyłają do Ciebie lekarza. Nie ma z nimi żartów. Jesteś na tyle przytomna, że wszystko z miną eksperta zwalasz na skoki ciśnienia. Lekarz nie jest zwolennikiem tej teorii, ale po trzykrotnym zmierzeniu twojego ciśnienia w odpowiednich odstępach czasu urozmaiconych trzema rodzajami obrzydliwych herbat zaciska usta w wąską linię i kiwa głową.
- Wysokie? – upewniasz się. Kiwnięcie. Wypisuje receptę, wciska Ci ją w dłoń i wychodzi, żeby przypadkiem nie dostać jeszcze jednej propozycji degustacji ziółek z resztą domu i przyjaciółmi.
- Więcej chusteczek? – pyta mama, zaglądając do twojego królestwa.
- Więcej spokoju – mówisz słabo, oscentacyjnie padając na twarz – mam 26 lat i może nie bardzo po kolei w głowie, ale nie potrzebuję nianiek na 4 zmiany.
- Martwią się o Ciebie, tak jak ja.
- I ja – szepczesz. Wstajesz, zasłaniasz beżowe zasłony i wracasz na swoje nowe ulubione miejsce. Podobno nigdy nie lubiłaś tej sofy. Wyjmujesz tajemnicze zdjęcie uśmiechniętego blondyna z portfela i opierasz o kubek, z którego lekarz z największą niechęcią siorbał ostatnią herbatę. Odwzajemniasz uśmiech promieniejący z laminowanej fotografii.
- Daj mi swoje zdjęcie.
- Nieee – jeży się – Po co Ci?
- Żebym o Tobie nigdy nie zapomniała.
- Wytnij sobie z tych kartek dla kibiców.
- To nie to samo!
- Nie ma szans, bo o mnie nie da się zapomnieć- szczerzy się, poprawiając sobie czapkę. Nie patrzy na Ciebie tylko tam gdzie wszyscy.
- Ooo
- Ładnie poleciał, co?- kiwacie zgodnie głowami, tłum na dole szumi ze szczęścia.
- Daj mi to zdjęcie – prosisz. Zerka na Ciebie z łobuzerskim uśmiechem.
- Nigdzie go nie opublikujesz?
- Sprzedam mediom, a za zarobioną kasę kupię sobie domek.
- Masz zamiar stworzyć w swoim portfelu galerię skoczków świata?
- Tak się składa, że mogę tu już nie wrócić. Wiesz, dom, rodzina i te sprawy. Kroi się coś nowego w moim życiu.
- Słyszałem, gratulacje.
Uśmiechacie się do siebie i znowu porywa was westchnienie chóru kibiców. Włączacie swoje głosy w ten chór i brzmi to naprawdę imponująco. Los chce, że on, chociaż niczego takiego wcześniej nie deklarował, również do tego świata nie wraca.
Spędzasz kolejne dni nad albumami i antyramami, których (okazuje się) masz wprost niezliczoną ilość. Wszystkich, którzy wyrażają chęć pomocy w odgadywaniu, kim jest właściciel danej twarzy, wyganiasz z salonu. Zakopujesz się w zdjęciach, czytasz listy i artykuły, których setki nagromadziłaś nie wiadomo po co. Znasz tych ludzi. Znasz ich oczy, imiona, charaktery. Wiesz co kochali, czego nienawidzili. Tylko nie potrafisz sobie przypomnieć. Stawiasz kolejne zdjęcie na stoliku, opierasz je o szklankę. Demontujesz następną antyramę, uwalniasz nowe zdjęcie, tak samo opierasz o flakonik.
- Helen!
Jej oczom ukazuje się niesamowity widok. Opierasz się o szafę, spoglądając na swoje dzieło. Blisko setka zdjęć zdobi stolik, komodę i parapet. Wszystko w ustalonym porządku. Nie wiesz jakim, ale podlegasz mu bez dyskusji.
- Jeszcze nie skończyłam – informujesz, kiedy blondynka pochyla się nad stolikiem – zgrupowałam to w lata, potem w ludzi. Widziałam artykuły, przeczytałam kilka. Dużo daje skrzynka odbiorcza w telefonie. Chyba zrozumiałam fenomen Vilberga i nareszcie czuję, że znowu żyję... Helen?
Oczy Helen nienaturalnie błyszczą. Stoi obok Ciebie i dłonią zasłania usta.
- Przestań, Lorraine. Niczego nie zapomniałaś.
Nie rozumiesz. Helen pożycza sobie jedną z chusteczek i splata ręce na piersi.
- Wiesz doskonale, wiesz wszystko. Po prostu grasz. Grasz bardzo dobrze, Lorraine, ale już nie musisz.
- O czym mówisz?
Nie uzyskujesz odpowiedzi, chociaż za odpowiedź możesz poczytywać trzask drzwi. Do zdjęć ustawionych na stoliku dołączasz jeszcze jedno. Nie znasz żadnej z osób, które są uwiecznione na tym zdjęciu. Przedstawia ono małą Ciebie i jeszcze mniejszą Helen wyszczerzone obok Svena Hannawalda ze skocznią w tle. O sobie wiesz mało, o Svenie zdążyłaś poczytać, Helen (jak się okazuje) nie znasz ani trochę. Czyżbyście się więc posypali wszyscy troje?
***
Jedno słowo. Zakopane.